Opowiadanie



Opowiadanie ze świata „Chłopca bez przeszłości"


„Musashi - Sprawdzian osobowości"


Karol Lipiński 



– Tutaj się rozstajemy. Weź te pieniądze na jedzenie oraz na co tam będziesz chciał i potrzebował – powiedział, wręczając mu garść miedziaków i dwa banknoty o wysokiej wartości. – Wróć do domu późnym wieczorem lub w nocy, jak wolisz. Dzisiaj na festynie powitania wiosny ma swój debiut jakaś miejscowa idolka, więc skorzystaj z okazji, pozwiedzaj miasto i zabaw się. Ja mam swoje sprawy do załatwienia i wrócę jutro o późnej porze, więc nie będę mógł ci towarzyszyć.
– Rozumiem, sensei, i dziękuję – odpowiedział chłopiec.
– Do zobaczenia jutro i miłej zabawy.
Musashi ruszył trochę szybszym truchtem. Minął dwie przecznice, następnie wskoczył na najbliższą lampę, a z niej na dach budynku obok. Na szczęście nie uszkodził lampy.
„Te nowe przynajmniej są solidne” – pochwalił w myślach.
Nie zwalniając, pobiegł jeszcze kawałek wzdłuż budynku i skręcił w bok. Zatrzymał się, kiedy miał już pewność, że przed jego uczniem zasłania go płaski dach budynku. Poczekał w tym miejscu pół minuty, a później skierował się do krawędzi, aby znaleźć swojego wychowanka, tak, aby ten go nie zauważył. Zrobił całą tę szopkę tylko po to, by na wszelki wypadek zmotywować Jasia. Taki krótki pokaz siły jest wart więcej niż wszystkie zapewnienia i obietnice przyszłych rezultatów treningu. Musashi jednak nie miał pewności, czy jego uczeń tego w ogóle potrzebował. Już nieraz zaskakiwał swojego mistrza determinacją, ale i ta powinna w końcu się wypalić – to normalne, każdy potrzebuje czegoś takiego.
Musashi szybko znalazł Jasia na ulicy kawałek dalej od miejsca, w którym go zostawił. Teraz musiał tylko śledzić swojego podopiecznego i w razie konieczności interweniować. Nie powinno się zdarzyć nic złego, ale doświadczenie już dawno nauczyło Musashiego, że właśnie w takich sytuacjach należy zachować szczególną ostrożność.
„Zobaczmy więc, co zrobisz, chłopcze” – pomyślał, kiedy Jaś zniknął za rogiem ulicy.
Musashi skoczył na budynek po drugiej stronie ulicy, a następnie pobiegł cicho w kierunku swojego podopiecznego. Poruszał się ostrożnie, bo wiedział, że chłopak ma bystre zmysły i z tego powodu nie mógł sobie pozwolić na błędy.
Tego dnia Musashi nie miał żadnych oczekiwań względem swojego wychowanka – zamierzał przyjąć dokładnie to, co otrzyma, ponieważ musiał w jak najwyższym stopniu zrozumieć sposób jego myślenia. To było niezbędne do dalszego wychowania i szkolenia. Jeszcze raz rozpoczął analizę tego chłopca, ale tym razem nie śpieszył się, miał mnóstwo czasu.
Kiedy spotkali się po raz pierwszy, uznał go za przerażoną kluskę, z której ewentualnie wyrósłby prawy obywatel, pod warunkiem, że ktoś zmieniłby mu środowisko. Kiedy poznał historię Jasia, natychmiast zmienił zdanie. Zrozumiał wtedy, że to dziecko ma w sobie duszę wojownika, dlatego się nie załamało. Walczyło dzielnie o swoje życie każdego dnia, pomimo że było tylko dzieckiem. Jaś nie załamał się, nie poddał, tylko szukał odpowiedzi i wyjścia z sytuacji. Do tego dochodziła niesamowita inteligencja i pamięć absolutna. Rozmawiając z nim, Musashi często miał wrażenie, że rozmawia z dorosłym człowiekiem w ciele kogoś znacznie młodszego. Czasami jednak pojawiała się jego dziecięca strona, z reguły w postaci ciekawości i fascynacji nowymi rzeczami.
Najbardziej zaskakująca była inteligencja Jasia. Musashi chciał wybadać jego prawdziwe możliwości poprzez bardzo nietypowy system nauczania. Najpierw podawał mu suchą, podstawową wiedzę, na przykład o rzutach pionowych, a później kazał Jasiowi rozwiązać zadanie o rzucie poziomym, a następnie ukośnym. Oba te zadania chłopiec wykonał w mgnieniu oka, bezbłędnie i bez żadnych pytań, i dokładnie tak samo było z innymi zagadnieniami. Nic nie zmieniło również mieszanie dziedzin nauki, także wszystkich naraz. Nawet kiedy Musashi, chcąc go zaskoczyć, kazał mu dokończyć wypowiedź w innym języku, ten robił to bez zająknięcia i przede wszystkim, bez żadnego błędu. Musashi jeszcze nigdy nie spotkał nikogo, kto byłby do czegoś takiego zdolny, a na dodatek Jaś potrafił to zrobić podczas treningu, będąc na skraju wyczerpania.
„A to dopiero początek jego prawdziwych możliwości” – myślał wtedy Musashi. – „To, w połączeniu z jego problemami psychicznymi, mogłoby sprawić, że stałby się największym tyranem, jakiego znała ludzkość. Gdybym zostawił go w Warszawie bez żadnej opieki, na pewno by do tego doszło, dlatego gdyby nie chciał zostać moim uczniem, to zaciągnąłbym go siłą do jakiegoś sierocińca, ale to również o niczym by nie przesądziło. Nawet po moim wychowaniu nadal będzie mógł skończyć jako tyran. Mimo to honor zabrania mi skrzywdzenia niewinnego dziecka, nawet jeśli może być tak wielkim zagrożeniem. Z drugiej zaś strony, może sprowadzić niesamowity dobrobyt na różne sposoby, zarówno poprzez objęcie władzy, jak i niesamowite odkrycia naukowe i wynalazki. Będę musiał nauczyć go żyć z ludźmi dużo głupszymi od siebie i wpoić mu honor wojownika. To chyba jest jedyne sensowne wyjście”.
Od godziny Musashi podążał za chłopcem, który spacerował po najmniej zaludnionych rejonach na obrzeżach miasta. Musiał zejść na ulicę, aby nie rzucać się w oczy i dostosować swoje tempo do tempa Jasia. Na szczęście był bardzo mały ruch, a chłopak nie oglądał się za siebie, co było jednocześnie dosyć dziwne. Ostatnią rzeczą, o jaką można było posądzić Jasia, była nadmierna pewność siebie. Co więcej, biorąc pod uwagę jego geniusz, mógł przewidzieć, że Musashi postanowi go śledzić, ale najwyraźniej tak się nie stało. Ten fakt stanowił kolejny dowód na to, jak słabo mistrz rozumiał swojego ucznia. To dziecko do tej pory mało mówiło o sobie i swoich przemyśleniach, za to jego ciekawość świata nie znała granic.
Ludzie pokazują swoje prawdziwe oblicze w dwóch możliwych przypadkach: albo kiedy czują się swobodnie i bezpiecznie, na przykład w otoczeniu ludzi, którym bezgranicznie ufają, albo w obliczu śmierci. Musashi starał się zdobyć zaufanie swojego ucznia, ale ciągle miał wrażenie, że jedynie stępił głęboko zakorzeniony strach Jasia. Alternatywnym rozwiązaniem było danie mu większej swobody i obserwacja z ukrycia. Niemniej szanse na powodzenie obserwacji były bardzo małe. Kiedy Jaś otworzył się przed Musashim, był zdruzgotany i stracił nadzieję na przeżycie. Od tego momentu wiele się zmieniło w psychice chłopca, a jego mistrz musiał wiedzieć dokładnie co i w jaki sposób. Z pewnością Jaś potrafił się już bronić, ale to nie wpływało na jego hierarchię wartości.
Ta akcja miała jeszcze jeden cel – skonfrontowanie wpojonej Jasiowi wizji społeczeństwa z codziennymi zachowaniami ludzi w nadziei, że to przełamie jego wypaczoną wizję społeczeństwa. Prędzej czy później Musashi musiał go puścić do ludzi, a jeśli chłopiec nadal by się ich panicznie bał, mogłoby to spowodować głębokie uprzedzenia. To, w połączeniu z jego wspaniałymi talentami, dałoby oczywisty rezultat w przyszłości. Nie można go było o to obwiniać, nie po tym, co przeżył, ale Musashi postanowił, że zabije Jasia, jeśli zobaczy, że ten gardzi ludzkim życiem, a następnie popełni seppuku, jeśli chłopiec zdąży w tym czasie kogoś skrzywdzić. Musashi nie mógł pozwolić, aby taki potwór dorósł i sprowadził piekło na ziemię, ale też nie miał pewności, czy Jaś jest takim potworem.
– Muszę zachować cierpliwość, zaczekać na rozwój wydarzeń i być dobrej myśli – wyszeptał do siebie.
Po kilku godzinach Jaś w końcu dotarł na festyn. Musashi miał nadzieję, że to mu trochę ułatwi zadanie.
Jaś nadal unikał ludzi, ale nie uciekał przed nimi, a jedynie wybierał najmniej zatłoczone miejsca.
„Trudno stwierdzić, czy to dobry znak” – pomyślał ponuro sensei, stojąc na krawędzi płaskiego dachu jednego z pobliskich biurowców.
Po chwili chłopak zatrzymał się przy budce z jedzeniem i przez moment rozmawiał z jej właścicielem. Musashi wyczytał ich rozmowę z ruchu warg. Sklepikarz okazał się miły, co nie było niczym nadzwyczajnym, wypytywał o rodzinę. Jaś odparł trochę wymijająco, ale jednocześnie skłamał, że nie ma pieniędzy na jedzenie. Najwyraźniej zdobył sympatię, bo dostał darmową porcję takoyaki. Na końcu Jaś upewnił się, że nie musi zapłacić i się pożegnał. Musashi nie potrafił stwierdzić na pewno, czy kierował się uczciwością, czy strachem.
„Dlaczego skłamał?” – zastanawiał się. – „Ten dzieciak na pewno jest na tyle inteligentny, aby wymyślić plan, jak wyżebrać posiłek, ale czy chciał to zrobić? Nie mam pewności, a nawet gdyby, nie mam zamiaru go zabić za kradzież garści żarcia”.
Po posiłku Jaś wyrzucił śmieci i wspiął się na drzewo, a później obserwował stamtąd występy kolejnych osób.
„Bardzo unika ludzi, ale nadal jest sprytny i łatwo rozwiązuje problemy” – myślał Musashi.
Byli tam zarówno soliści, jak i całe zespoły, sławni i doświadczeni muzycy oraz debiutanci. Przed festynem organizatorzy przesłuchiwali wszystkich kandydatów i podobno zachwycili się najmłodszą z uczestniczek. Głośno zapowiadali występ Yoko jako obiecującej debiutantki. Musashi był jednak sceptyczny wobec tego afektu.
Z reguły ludzie wyolbrzymiali zdolności dzieci, ale tym razem stary mistrz się zdziwił. Dziewczyna miała ładny głos i talent muzyczny. Wyraźnie dobrze się przygotowała do występu, ćwicząc aż do perfekcji. A co najdziwniejsze, jej piosenki były dobrze ułożone i miały sens, co w tym gatunku muzycznym zdarzało się zadziwiająco rzadko. Niestety, wśród utworów przeważał pop i disco, a Musashi był tradycjonalistą i wyjątkowo mocno nie szanował tych rodzajów muzyki. To nie oznacza oczywiście, że cenił tylko melodie w starym, japońskim stylu – jedynie nie potrafił zdzierżyć niektórych gatunków, które z reguły bywają podobne do siebie i bardzo popularne. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ludzie aż tak to lubią.
– Może jestem za stary – stwierdził ponuro.
Większość piosenek skupiała się wokół miłości, przyjaźni i dobrej zabawy. Nie było to niczym złym, ale też nie wnosiło nic konkretnego. Utwory z założenia ambitne okazywały się mało ambitne, a Musashi uważał za beznadziejne około połowę tych, które znał. Oczywiście, zdarzały się wyjątki, a jednym z nich okazała się Yoko. Nie mógł nazwać jej występu arcydziełem, ale przynajmniej był znośny.
Niestety, nie mógł tego powiedzieć o pozostałych muzykach, jacy wystąpili tej nocy. Musashi czuł ogromne zażenowanie ich występami, ale tłum słuchaczy był zachwycony. Stary mistrz miał ochotę krzyczeć z frustracji, ale ograniczył się do złośliwych komentarzy w myślach. Zaczął żałować, że kazał Jasiowi tutaj przyjść, bo kiedy nauczy się japońskiego, przetłumaczy sobie wszystkie te piosenki i wtedy zacznie zadawać niewygodne pytania związane z tematami nieodpowiednimi dla dzieci. Z drugiej zaś strony, może dzięki swojemu geniuszowi uzna to za mało ważne i nie zada tych pytań.
„Martwisz się na zapas, stary zgredzie" – upomniał się w myślach. – „Może nie będziesz miał okazji...”.
Spochmurniał na tę myśl.
Zapadał późny wieczór, kiedy Jaś postanowił zejść z drzewa, by najwyraźniej wrócić do domu. Musashi był zawiedziony, ponieważ nie uzyskał odpowiedzi na swoje pytanie. Uznał, że powinien kontynuować nauczanie chłopca i liczyć na to, że tego nie pożałuje. To jedynie pogłębiło jego obawy. Siła fizyczna chłopca była najmniejszym problemem, bo dzięki swojemu geniuszowi mógł zdominować świat. W takim wypadku nikt nawet nie wiedziałby, kiedy to zrobił, ani nawet kim jest, może nawet zdołałby się zamaskować przed samym Musashim.
Jaś wybierał boczne uliczki i przejścia między budynkami. Musashi nie potrafił określić, czy to dlatego, że unikał ludzi, których i tak już prawie nie było na ulicach, czy też wybrał drogę na skróty. Musashi śledził go z dachów mijanych budynków, ale daleko nie zaszedł. W jednej z bocznych uliczek doszło do szarpaniny dwóch mężczyzn i kobiety. Jeden z nich był uzbrojony w nóż.
W normalnej sytuacji Musashi rzuciłby się na ratunek, co nie byłoby jakoś szczególnie trudne, ale tym razem chciał zobaczyć, co zrobi Jaś. Wcześniej miał nadzieję, że tak drastyczne środki nie okażą się potrzebne, ale teraz to było najlepsze wyjście. Decyzja chłopaka miała świadczyć o tym, co siedzi w jego głowie.
W pierwszej chwili Jaś nie zauważył całego zajścia, bo nie spojrzał w tamtą stronę, ale kobieta na chwilę zdołała wyszarpnąć się z kneblującego ją uchwytu nastolatka. Krzyknęła głośno i krótko, bo drugi napastnik szybko ją uciszył silnym ciosem z otwartej dłoni. To zwróciło uwagę Jasia, który stanął na krótką chwilę i ruszył dalej.
W tym momencie Musashiego przepełniła rozpacz, jednakże szybko powróciła nadzieja, bo chłopak zwolnił i po kilku krokach zatrzymał się i rozejrzał gorączkowo. Na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi, kiedy zobaczył grupkę trzech lekko podchmielonych mężczyzn. Rozmawiali o festiwalu i najwyraźniej z niego wracali, zajęci sobą. Może i spróbowaliby pomóc, gdyby zauważyli, co się dzieje, ale uliczkę spowijał mrok, a ich obecny stan jeszcze wszystko utrudniał. Przeszli obok jakby nigdy nic, a Jaś gapił się na nich głęboko wstrząśnięty. Powinien do nich podbiec i zwrócić ich uwagę, wtedy mogliby pomóc, ale chłopak tego nie zrobił. Pewnie założył, że z rozmysłem zignorowali tę sytuację, co by było zgodne z jego postrzeganiem świata. W jego przekonaniu próby nie miały sensu, poza tym czuł ogromny strach przed ludźmi. Pytanie brzmiało: co teraz zrobi Jaś?
Musashi szybko dostał odpowiedź, bo chłopak skierował się w stronę uliczki. Kiedy znalazł się na jej rogu, kobieta znowu zdołała zawołać o pomoc, ponieważ napastnicy chcieli ją zakneblować taśmą klejącą. Musashi w tym czasie wyjął monetę z kieszeni i uniósł ją, przygotowując się do rzutu.
Jaś, ogarnięty strachem, wskoczył do uliczki i krzyknął do bandytów piskliwym głosikiem:
– Zostawcie ją!
Następne słowa powiedział odrobinę bardziej hardo: – Jesteście tacy odważni, że we dwóch atakujecie bezbronną kobietę?
Musashi w tym momencie poczuł ogromną radość. Nie miał już wątpliwości co do tego chłopca, nie musiał się też przejmować dalszym rozwojem sytuacji, ponieważ w każdej chwili mógł wkroczyć i zrobić porządek. Chciał jednak poznać możliwości swojego ucznia oraz pozwolić mu zdobyć bezcenne doświadczenie. Jeśli stawi im czoła i wygra, to będzie oznaczało ogromny postęp w walce z jego fobią.
– Patrz – rozkazał starszy napastnik swojej ofierze po angielsku, najwyraźniej chcąc, aby Jaś też go zrozumiał. – To twój bohater, którego tak rozpaczliwe wołałaś. Teraz zabijemy i jego.
– Uciekaj! Ratuj się! Zostawcie go! – Kobieta szarpała się desperacko i krzyczała po japońsku, nie zdając sobie sprawy, że Jaś jej nie rozumie. Może by posłuchał, gdyby znał japoński.
– Zamknij się! – Nożownik uciszył ją ciosem w skroń, pozbawiając przytomności. – Wkurzają mnie już twoje jęki.
Następnie obaj napastnicy skierowali się w stronę Jasia. Nożownik chciał odwrócić jego uwagę rozmową, podczas gdy drugi zbliżał się odrobinę szybciej i szykował do ataku. Kiedy znalazł się w odpowiedniej odległości, przynajmniej jego zdaniem, rzucił się biegiem na chłopca, chcąc go zaatakować z pełną mocą. To był błąd. Jaś zauważył to na czas i zareagował bardzo szybko, a może nawet odrobinę za szybko. Również skoczył z całej siły do przodu i uderzył zaskoczonego przeciwnika w brzuch. Pęd ich obu zrównoważył się, więc znaleźli się zaledwie centymetry od siebie. Musashi miał kilka potencjalnych wyjaśnień co do nagłego wzrostu szybkości reakcji i siły Jasia. Pierwsza możliwość była taka, że do tej pory ukrywał swoje prawdziwe umiejętności. Chłopak mógł też pod wpływem paniki na chwilę przełamać ograniczenia siły swojego ciała. Ostatnia opcja zakładała użycie energii pierwotnej, ale w tym przypadku powinien przerobić swojego przeciwnika na marmoladę, a następnie samemu paść trupem z wycieczenia albo stracić przytomność. Musashi postawił na drugą opcję, ale i tak ten bandyta już czekał na pogrzeb. Cios Jasia zniszczył narządy wewnętrzne i zapewne doprowadził do silnego krwotoku. Nawet jeśli przeżyje wycieczkę do szpitala, i tak ma marne szanse, że się wyliże – pytanie brzmiało: czy Jaś o tym wiedział?
Chłopak miał do czynienia z doświadczonymi mordercami, ale nie wojownikami, o czym świadczył kolejny ruch nożownika. Ten zaatakował z furią, celując w głowę Jasia, co było bardzo głupie, patrząc na ich sytuację, bo mógł dobić swojego wspólnika, gdyby chłopak zrobił unik do tyłu. Musashi był gotów w każdej chwili powstrzymać nożownika, rzucając monetą z prędkością wystrzelonego pocisku.
Jaś zaparł się lewą nogą i pchnął młodszego bandytę na bok – zapewne wiedział, jak by się skończył normalny unik. Nożownik zranił go w twarz, ale płytko, najprawdopodobniej ostrze nawet nie dotknęło kości. Musashi mógł temu zapobiec i chciał to zrobić, ale wiedział, że jego uczniowi nic nie zagraża, a pragnął zobaczyć dalszy rozwój sytuacji. To była prawdopodobnie najważniejsza walka w życiu tego dziecka, dlatego nie miał zamiaru się wtrącać, chyba że okazałoby się to absolutnie konieczne.
Jaś szybko odskoczył, unikając kolejnego ciosu nożownika. Chłopak zwolnił do swojego normalnie najwyższego tempa, ale nadal był na tyle szybki, by robić kolejne uniki, a poza tym wydawał się bardziej opanowany.
„Pewnie zwycięstwo nad pierwszym przeciwnikiem dodało mu pewności siebie albo osłabł po użyciu energii pierwotnej” – pomyślał Musashi. – „Co prawda nigdy nie słyszałem, aby ktokolwiek potrafił ją kontrolować do takiego stopnia już przy pierwszym użyciu, ale ten chłopak już nieraz mnie zaskoczył”.
Jaś robił kolejne uniki, jednocześnie udając, że opada z sił i wpada w panikę. Jego mistrz od razu to rozpoznał, ale przeciwnik dał się nabrać. Kiedy agresorowi wydawało się, że przyszpilił go do ściany, w rzeczywistości sam wpadł w pułapkę. Uderzył z całej siły w ścianę i wstrząs wybił mu broń z ręki. Jaś wykorzystał to perfekcyjnie, złapał nóż w locie, odskoczył, przeturlał się i stanął na ugiętych nogach, gotów do walki.
„To był piękny manewr”. – Musashiego przepełniła duma i rosnące nadzieje.
Nożownik znów rzucił się na Jasia z gołymi pięściami, wykrzykując obelgi w swoim ojczystym języku. Chłopak zrobił zgrabny unik i ciął lewe udo przeciwnika. To było płytkie cięcie, które jedynie rozjuszyło napastnika.
„Jaś najwyraźniej chce wygrać bez zabijania. To zły pomysł, kiedy przeciwnik jest silniejszy i bardzo zdeterminowany” – pomyślał Musashi.
Nożownik ryknął wściekle, a potem znowu zaatakował, nie zwracając uwagi na ranę. Jaś powtórzył ten manewr jeszcze kilka razy, ale z takim samym skutkiem. Z każdą próbą Jaś był bardziej zdesperowany i popełniał więcej drobnych błędów. Musashi dopingował go w duchu, ale domyślał się, jak to się skończy, dlatego pozostał w gotowości do natychmiastowej interwencji. W pewnym momencie zawahał się i napastnik zdołał go złapać oburącz za gardło. Następnie podniósł go wysoko do góry. Spanikowany chłopak ciął nożem wszędzie, gdzie tylko sięgał.
Musashi uważnie przyglądał się tej scenie, gotów w każdej chwili rzucić monetę. Miał czystą linię rzutu, a wiatr był zbyt słaby, by poruszać nawet liśćmi na drzewach. W tak idealnych warunkach Musashi mógł rzucić monetą, przeszywając łeb jednego z napastników tak szybko i celnie, że drugi nawet nie zdążyłby tego zauważyć. Stał tak pełen napięcia i czekał, aż Jaś straci przytomność albo się wyswobodzi.
„To jeszcze nie koniec, jeszcze może to wygrać” – przebiegło przez myśl Musashiemu.
Jaś wyraźnie słabł, ale w pewnym momencie złapał nóż oburącz i zadał precyzyjnie śmiertelny cios w szyję. Musashi ze swojej pozycji nie widział dokładnie gdzie, ale ciało bandyty nagle zwiotczało i obaj padli z hukiem na ziemię.
Stary mistrz rozluźnił się.
„W końcu! Nie strasz mnie tak więcej, młody, prawie zawału dostałem!”.
Już wcześniej zrozumiał, że niepotrzebnie się bał. Skoro dziś zwlekał z zabiciem oponenta do samego końca, to była bardzo duża szansa, że w przyszłości też tak postąpi. Musashi musiał go jedynie dobrze wychować, aby wiedział, kiedy należy tak robić, a kiedy nie.
Jaś podniósł się chwiejnie, ale drugi napastnik zrobił to samo i zaatakował go. Chłopak był słaby, ale szybko odzyskiwał siły i znowu robił uniki. Kiedy już w pełni wrócił do formy, Jaś zaatakował tak samo, jak poprzedniego i znowu nic to nie dało. Po pierwszym cięciu w nogę to napastnik zmienił taktykę i rzucił się całym ciałem na Jasia, chcąc go przygnieść. W rezultacie nabił się na wystawiony nóż i sam się zabił.
Jaś zrzucił z siebie truchło, wstał z nożem w ręku i zrobił kilka kroków, jakby nadal chciał walczyć, ale nie miał już z kim. Upadł, zwymiotował i w końcu upuścił broń.
„Pomimo tego, co przeżył wcześniej, ta walka musiała nim wstrząsnąć” – pomyślał Musashi. – „To się wydarzyło za wcześnie. Jaś nie był na to gotowy, ale poradził sobie świetnie, pokonując swoją fobię. Już nie jest ofiarą i nigdy już nią nie będzie. Niestety, może się nabawić nowej traumy. Muszę uważać, aby nie zszedł na złą ścieżkę”.
Musashi nie był zadowolony z takiego przebiegu sytuacji, ale nie mógł już nic zrobić.
Jaś wstał chwiejnie, zdjął kurtkę i bluzę, aby zrobić sobie z niej prowizoryczny bandaż. Następnie poszedł sprawdzić stan kobiety i zaczął przeglądać jej torebkę.
Musashi zrobił gniewny grymas, ale zdziwił się, gdy zobaczył, czego chłopiec szuka. Jaś wyciągnął chusteczki i poszedł wytrzeć swoją krew.
„Ale po co?” – zastanawiał się. – „I dlaczego nigdzie nie zadzwonił? Czy po policję, czy karetkę, czy po mnie, do kogoś powinien. Mówiłem mu o tym i rozsądek powinien mu podpowiedzieć to samo. Chyba jest wstrząśnięty bardziej, niż sądziłem, ale to nawet dobrze. To oznacza, że ceni ludzkie życie, a ja muszę dopilnować, aby tak pozostało”.
Musashi uważniej przyjrzał się swojemu uczniowi.
Jaś był cały pokryty krwią, w większości swoich wrogów. Twarz miał bladą, a jego ręce drżały, ale mimo to działał szybko i zdecydowanie.
„To było nieuniknione” – stwierdził w myślach mistrz. – „Prędzej czy później musiałby stoczyć taką walkę, aby stawić czoła swoim prawdziwym lękom. Musiał też poczuć na własnej skórze, że nie zawsze można zakończyć sprawę w taki sposób, by przeżyli wszyscy, niezależnie od tego, jak bardzo się postara. Tylko to może go nauczyć prawidłowego zachowania w takich sytuacjach, a to może przesądzić o jego przetrwaniu. Dzisiaj miałem wszystko pod kontrolą i gdyby coś poszło nie tak, mogłem go uratować w mgnieniu oka, ale nie zawsze tak będzie. Nie zawsze w okolicy znajdzie się ktoś, kto będzie chciał i mógł mu pomóc. On również nie zawsze będzie do tego zdolny. To cud, że tym razem mu się udało, dlatego nie powinien tak ryzykować. Powinien ich zabić od razu, jak tylko odebrał im broń”.
Musashiego przepełniło współczucie.
Kiedy chłopak podszedł bliżej trupów, wydawał się bardziej przygnębiony niż zazwyczaj.
„To się zdarzyło za wcześnie, Jaś nie był na to gotowy. Pomimo swojej przeszłości i geniuszu, to nadal jest wrażliwe dziecko. Dziecko, które zostało brutalnie zmuszone do wejścia w świat dorosłych i nie ma już drogi powrotnej”. – Musashi zacisnął mocno pięści w przypływie gniewu i bezradności. – „A ja jedyne, co mogę zrobić, to wskazać mu właściwą drogę, drogę, w której, mam nadzieję, znajdzie szczęście i sensowny cel w życiu. Nawet to nie będzie łatwe”.
Kiedy Jaś skończył zacierać ślady, wyszedł z uliczki i skierował się prosto do domu w lesie, a jego mistrz podążył za nim, nadal ukrywając się w cieniu.
Musashi, niezależnie od przygnębiającego rozwoju sytuacji, czuł też sporo radości i dumy. Miał satysfakcję, że wszystko skończyło się w taki sposób. To właśnie dzięki niemu chłopak był w stanie interweniować, nie przeszedł obok obojętnie, nie usprawiedliwiał się, że nic nie może zrobić, a jednocześnie nie czekał, aż ktoś się tym zajmie. Wziął sprawy w swoje ręce, bo wydawało mu się to najlepszym rozwiązaniem. Jedyny problem polegał na tym, że Jaś nigdzie nie zadzwonił, ani przed, ani po tej walce, a Musashi nie miał bladego pojęcia, dlaczego.
„Będzie musiał mi to wyjaśnić, ale niezależnie od wszystkiego, teraz potrzebuje pochwały i na nią zasługuje”. – myślał. – „Jaś stanie się legendą naszych czasów, ale wszystko ma swoja cenę. Pytanie brzmi, czy udźwignie cały ciężar z tym związany? Czy też pod nim upadnie? Już teraz jest ogromny i chociaż chłopak bardzo urośnie w siłę, to problemy, jakimi zostanie obciążony, również będą znacznie większe. Mogę go przygotować do pewnego stopnia, ale co będzie później? Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że nie upadnie”.